Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 19 z dnia 12.05.2009

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Pobiegliśmy z całą Polską
Polskie drogi: narodowa katastrofa
Muzeum wzmocni tożsamość mieszkańców
Nasi znów najlepsi
Najlepsi z drogówki
Rezygnacja zarządu GS Banie
Kama mistrzem Pomorza
Będą łączone klasy
Muzyka z różnych krajów
Sport

Polskie drogi: narodowa katastrofa

Tak wyglądała w niedzielę główna ulica w Chojnie - Jagiellońska przy wjeździe do stacji Orlenu. Ogromna kałuża tworzy się tam po deszczach od dawna. W wodzie odbijały się rozwieszone na latarniach narodowe flagi... A to Polska właśnie.
Komuś taki tytuł może wydać się zbyt pesymistyczny, bo przecież tyle się na naszych drogach zmienia, o czym w wymiarze lokalnym sami często piszemy. Owszem, ale w zestawieniu z fatalnym punktem wyjścia tempo rozwoju okazuje się dalekie od imponującego. To jak chwalenie PRL-u: przecież wybudowano tyle fabryk, szkół i domów. Ale "zapominano" dodać, że państwa, którym nie dane było budować socjalizmu, nie tylko nie stały w miejscu, ale rozwijały się znacznie szybciej i w rezultacie wyprzedziły nas kraje przed wojną od Polski biedniejsze, np. Hiszpania. A dzisiaj więcej autostrad niż my mają np. liczące cztery razy mniej ludności Czechy czy Węgry, a dwanaście razy mniejsza Litwa ma ich prawie tyle, co Polska.
Przez całe dziesięciolecia zasadnym powodem narzekań był brak pieniędzy. Dzisiaj jest odwrotnie, gdyż po wejściu do Unii grozi nam, że nie zdołamy wykorzystać pieniędzy, które dostaliśmy. Jak oświadczyła niedawno Danuta Hübner (unijna komisarz ds. polityki regionalnej), wśród krajów naszego regionu jesteśmy w końcówce pod względem wykorzystania funduszu spójności, przeznaczonego m.in. na autostrady i drogi.

Przejdźmy na nasze podwórko. Stan najważniejszych dróg w Chojnie często wraca na nasze łamy, czemu trudno się dziwić, bo sytuacja jest tak alarmująca, że właściwie powinniśmy pisać o tym co tydzień.

Drogi krajowe
Trasa nr 31 od strony Gryfina biegnie przez Chojnę i Mieszkowice do Słubic. Niektóre odcinki są wyremontowane, jednak od lat najgorzej jest w samej Chojnie. Główna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Szczecinie zapewniała rok temu naszą gazetę, że nie mogą się zdezaktualizować pozwolenia na budowę, więc remont ul. Wojska Polskiego, Bałtyckiej, Chrobrego, Kościuszki i Barwickiej wraz budową dwóch rond zakończy się najpóźniej w 2010 r. Ale jeśli prace dotąd nawet się nie zaczęły, to znaczy, że termin raczej nie będzie dotrzymany. Niektórzy ucieszyli się, gdy kilka tygodni temu łatano najgorsze miejsca, ale to była zła wiadomość: bo jeśli łatają, to znaczy, że na gruntowny remont znów musimy czekać.
Często odnosi się wrażenie, że ludzie decydujący o kolejności modernizacji dróg mają blade pojęcie o geografii i historii. Chojna jest małym miasteczkiem, ale gdy spojrzeć na nią jak na miejsce, do którego wjeżdżają liczni cudzoziemcy po przekroczeniu granicy w Krajniku i Osinowie, to należałoby traktować ją jako jedną z wizytówek kraju. Niestety, tak traktowana nie jest. To, co powinno być priorytetem, jest stawiane na głowie. Rok temu szybko i sprawnie wymieniono nawierzchnię na krajówce nr 26 od przejścia w Krajniku do Chojny, ale... z wyjątkiem najbardziej newralgicznej części: skrzyżowania przed mostem na Odrze. Zerwano starą nawierzchnię i takie wertepy zostawiono na wiele miesięcy. Najpierw wyglądało na to, że drogowcy nie zdążyli przed zimą. Ale zima minęła, przyszła wiosna i w sumie chyba dopiero po pół roku skończono ten odcinek. A jeszcze później wymalowano na całej trasie linie. Pewna Niemka, która wcześniej bardzo rzadko odwiedzała nasz kraj, po przejeździe tamtędy zapytała mnie, czy w Polsce wszędzie jest taki zwyczaj, że nie maluje się linii na drogach... Potraktowała tę drogę właśnie jak wizytówkę Polski.

Drogi wojewódzkie
Ważną arterią wojewódzką jest na naszym terenie droga od przejścia granicznego w Osinowie przez Cedynię do Chojny. Jest to w praktyce droga międzynarodowa, bo stanowi najkrótsze połączenie z Berlinem, więc mnóstwo Niemców przyjeżdża tędy nie tylko do Osinowa, ale też do Cedyni i Chojny. Tuż po wjeździe do Polski witają przybyszów betonowe płyty niczym na podrzędnej budowie, a nie na wjazdowym trakcie ze stolicy Niemiec. W dodatku przy skrzyżowaniu na Siekierki beton kończy się niebezpiecznym uskokiem. Kolejna "piękna" wizytówka. Co prawda od Osinowa do Cedyni droga jest przyzwoita, lecz zaraz za Cedynią i dalej aż do Chojny znów fatalna. A jest tam kilka groźnych zakrętów i niemal górska serpentyna na zjeździe do Mętna. Łatanie i frezowanie to tylko doraźne półśrodki. Gdy ostatnio pojawiło się wreszcie światełko w tunelu i rozstrzygnięto nawet przetarg na wykonawcę generalnego remontu, to okazało się, że inwestor zapomniał o bardzo ważnym dokumencie (analizie oddziaływań na środowisko) i mamy w plecy pewnie rok albo i więcej. Ręce opadają... Dobrze, że Niemcy nie używają już kpiącego pojęcia "polnische Wirtschaft". Ale w tym wypadku ciśnie się ono na usta samym Polakom...

Drogi powiatowe
W ostatnich miesiącach słychać dużo pochwał pod adresem starostwa za postępy w uzdrawianiu finansów. Chwalą się też same władze powiatu. Kojarzy się to z bankiem lub komercyjną firmą, okazującą dumę z wyniku finansowego. Tyle że to nie bank, a samorząd terytorialny, którego zadaniem jest troska o istotne dziedziny życia mieszkańców, w tym o drogi powiatowe. Widać tu analogię z drogami w całym kraju: dzięki środkom unijnym zrobiono ostatnio znacznie więcej niż kiedyś i troszkę pochwalić się można, jednak nie może to zdominować troski, że do wykonania pozostaje nadal ogrom pracy.
Trochę dziwi to, że jedna z najważniejszych przelotowych arterii Chojny (Jagiellońska i Słowiańska) to droga powiatowa, za to krajowa jest ul. Polna i mało uczęszczana obwodnica na Barnkowie. Trudno powiedzieć, kto to wymyślił, ale tak jest. Jagiellońska i Słowiańska w praktyce mają charakter międzynarodowy, bo jedzie się tędy z Niemiec do Myśliborza i w głąb kraju - do Gorzowa i Poznania. Nadal nie ma porozumienia powiatu z gminą w sprawie tak potrzebnego generalnego remontu tych chojeńskich ulic, a doraźne łatanie to - podobnie jak na krajówce - zła wieść, bo odwleka prawdziwą modernizację. Muldy, koleiny, ogromne kałuże - to od lat normalka w centrum przygranicznego miasta. Starosty Wojciecha Konarskiego, który przez 8 lat był burmistrzem Chojny, na pewno nie trzeba przekonywać o konieczności remontu - z racji nie tylko na komfort i bezpieczeństwo użytkowników, ale także międzynarodowy wizerunek Chojny, powiatu i Polski. Jednak pojawiają się opinie, że po przegranych wyborach i odejściu z tego miasta Konarski wyznaje zasadę "im gorzej w Chojnie, tym lepiej". Powinien on więc być szczególnie zainteresowany, by zadać kłam takim pomówieniom, doprowadzając jak najszybciej do remontu. I żeby nie było to takie partactwo, jak na ul. Ogrodowej. Oczywiste jest, że modernizacja dużych ulic w mieście jest bardzo kosztowna (chodniki, wymiana kanalizacji itd.), ale obecny stan rzeczy nie może trwać wiecznie i mieszkańcy oczekują przynajmniej konkretnego harmonogramu.
Również inne powiatowe ulice są w Chojnie palącym problemem. Gdy ostatnio szedłem ul. Curie-Skłodowskiej, to pomyślałem, że jej mieszkańcy jak kpinę muszą odbierać samozadowolenie władz powiatu. Może ona śmiało pretendować do najgorszej w powiecie, detronizując powiatową drogę z Chełma Górnego, o której pisaliśmy przed rokiem. Co prawda mieszkańcy tej wsi alarmują, że przejazd mają coraz gorszy, jednak ulica z taką nawierzchnią niemal w centrum miasta to dopiero kuriozum! Ludzie z ul. Curie-Skłodowskiej wybudowali przy niej sporo ładnych domów, do których ledwo mogą dojechać. Napisali petycję do starostwa, ale słusznie twierdzą, że nie bez winy są też władze Chojny. "Burmistrz, który jest gospodarzem miasta, winien bez względu na stosunki własnościowe nieruchomości, we współdziałaniu ze starostą podejmować na rzecz swoich wyborców czynności służące rozwiązywaniu problemów" - piszą mieszkańcy fatalnej ulicy.
Inna ważna ulica w Chojnie to Dworcowa, którą codziennie wiele osób udaje się na dworzec i do jednej z największych szkół w powiecie. Korzenie drzew wysadzają krawężniki i asfalt (samochody nawet łamią sobie felgi), podobnie jest z chodnikiem. Tworzą się kałuże niebezpieczne dla pojazdów i pieszych. Z kolei na drodze z Krajnika Grn. do Piasku wymyte są pobocza (praktycznie ich nie ma, pojawił się za to groźny uskok), co stwarza duże niebezpieczeństwo, bo na tej wąskiej szosie przy mijaniu się jadących z przeciwka pojazdów korzystanie z poboczy jest koniecznością.
Tę czarną listę można ciągnąć dalej. Jeszcze długo nie zrównoważy jej lista dróg wyremontowanych.

Brakuje parkingów
W ostatnich kilkunastu latach przyrost liczby samochodów był nieproporcjonalnie wielki w stosunku do liczby nowych dróg i parkingów. Stąd też wzmagający się deficyt miejsc parkingowych. Coraz gorzej jest na pl. Konstytucji 3 Maja przed chojeńskim Ratuszem (do tej sprawy wkrótce wrócimy). Ale jeszcze bardziej dramatyczna sytuacja występuje koło Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych. Samochody uczniów nie są wpuszczane za ogrodzenie i parkują przy ul. Żółkiewskiego (też powiatowej), blokując zdewastowany już parking. Petycje właścicieli położonych tu sklepów i zakładów usługowych nie przynoszą rezultatu. A przecież do zagospodarowania są zarówno niewykorzystane tereny szkolne, jak i grunty między dworcem a ul. Dworcową. Wielką sztuką jest też zaparkowanie z drugiej strony ZSP, przy liceum, gdzie w dawnym internacie mieści się wiele instytucji: sąd, urząd pracy, wydział komunikacji, poradnia psychologiczna i in. Należy szczerze współczuć petentom i uczniom.

Niepatriotyczne drogi
Należę do tych Polaków, którym wstyd, że jeszcze 64 lata po wojnie moje miasto, jak i wiele innych na ziemiach pozyskanych, nadal wygląda gorzej i brzydziej niż gdy mieszkali tu Niemcy. Ale najwyraźniej wstyd nie jest uczuciem częstym u polityków i urzędników. Mieszkańcy Chojny jeżdżą do Szczecina przez Niemcy, bo drogi tam lepsze i nie trzeba się przeciskać przez zakorkowane w godzinach szczytu Gryfino, które do tej pory nie ma obwodnicy i raczej szybko mieć nie będzie. Przez Niemcy szybciej dojedziemy też do polskiego Świnoujścia, gdyż jadąc naszymi drogami, narażamy się na stanie w kolejce do promu, bo wyspy Uznam nadal nie łączy z resztą Polski ani most, ani tunel. To kuriozum nie tylko komunikacyjne, ale przede wszystkim historyczno-polityczne, bo przecież w 1945 roku tak bardzo chcieliśmy, by Świnoujście było polskie, co dla Stalina wcale oczywiste nie było. No i jest polskie, ale polskimi drogami lepiej tam nie jechać.

No cóż, z zarządcami dróg raczej bym się nie dogadał w sprawie patriotyzmu. Ja pojmuję go zupełnie inaczej.
Tekst i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska